Był niedzielny poranek. Słońce nieśmiało wdrapywało się na widnokrąg, nie było już takie intensywne jak latem, ale dzisiaj była wyjątkowo ładna pogoda. Na błękitnym niebie błąkały się pojedyncze chmurki. Trawa pokryta była lekką rosą, a w powietrzu unosiła się przyjemna świeża woń lasu. Pierwsze promienie delikatnie przebijały się przez szybę w pokoju Granger. Spała smacznie w swoim łóżku, wtulona w grubą pierzynę. Wyglądała jak taka mała, niewinna dziewczynka. Jej brązowe loki rozrzucone były niedbale po śnieżnobiałej poduszce. Nagle przez drzwi wparowała zdenerwowana Ginny. Cały wczorajszy dzień spędziła u Rona w szpitalu, tak więc nie miała okazji z nią porozmawiać na ten temat.
-Hermiona! Hermiona!- Po spokojnym dormitorium rozniósł się piskliwy krzyk Rudej, która próbowała dobudzić swoją przyjaciółkę. Szarpała ją delikatnie za ramię. Dziewczyna powoli zaczęła otwierać zaspane oczy.
-Na Merilina, Ginny, co się stało?-Wymamrotała mocno zachrypniętym głosem.
-Co się stało?! Co się stało?! No nie wiem! Spytam się mojego brata! Chociaż nie! ON JEST NIEPRZYTOMNY!- Młodsza gryfonka wymachiwała energicznie rękoma, była bardzo zdenerwowana. Te słowa na dobre oprzytomniały brązowowłosą.
-C..co?-Wyjąkała z szeroko otwartymi oczyma i buzią.
-Tak! Jest w śpiączce!
Ginny nadal coś krzyczała, ale Hermiona nie słuchała. Usiadła w łóżku, opierając się o barierkę łóżka i wpatrywała pustym wzrokiem w sufit. To było logiczne, że zapadnie w śpiączkę po tak silnym i długim Cruciatus. Jednak ta wiadomość spłynęła na nią jak kubeł zimnej wody. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Jakaś malutka cząstka jej serca była zadowolona. Zamknęła oczy. W jej głowie pojawiły się obrazy z tamtej nocy. Jego pogardliwy wyraz twarzy, te słowa były dla niej jak najgorsza trucizna. Musiała być silna i nie warto tracić łez przez takie coś. Wiedziała, że jeżeli teraz pęknie powrócą do niej te wszystkie emocje, nie chciała cierpieć. Wolała być obojętna. Całe życie robiła to co będzie dobre dla ogółu, dla innych. Miała już tego dość, chciała w końcu przejmować się tylko sobą. Może to zabrzmi dziwnie, ale chciała być egoistką. Spojrzała na dziewczynę stojącą przed nią. Była pełna gniewu i obwiniała Hermionę za to. Nic jej nie odpowiedziała, chwyciła tylko jakieś ubrania z szafy i poszła do łazienki nie zwracając uwagi na to co mówi.
~***~
Draco wstał bardzo wcześnie i teraz siedział w swoim dormitorium z Zabinim. Mieli oni wspólny, oddzielony od innych pokój. Urządzony był oczywiście w ślizgońskich kolorach. Szmaragdowe baldachimy nad łóżkami i srebrne tapety z wypukłościami w kształcie węży. Podłoga pokryta była czarnym jak smoła drewnem, w tym samym kolorze z resztą były wszystkie meble w pomieszczeniu. Nie było tu aż tak wilgotno jak w innych miejscach w lochach, nie było też okien, ich miejsca zajmowały różne obrazy. Uczniowie siedzieli na skórzanych fotelach w rogu pokoju i spokojnie popijali Ognistą Whiskey. Blaise był jedynym człowiekiem, który wiedział dosłownie wszystko na temat Draco. Blondyn nie jest zbyt otwartą osobą, więc musiał wszystko od niego wyciągać. Rzadko zdarzało się, że chłopak sam chciał coś mu powiedzieć. Brunet jednak nie miał o to do niego pretensji, wiedział, że służba Voldemortowi i wychowanie ojca zmusiły go do skrytości. Sam też nie miał super rodziny, tak naprawdę to nie znał swojego ojca, a mężczyźni w domu zmieniali się w przerażającym tempie. Jedyne czego go nauczyli to posłuszeństwo i nienawiść do innych, jednak była jedna rzecz za jaką dziękował matce, bowiem była ona posiadaczką nieprzeciętnej urody, która przeszła również na niego.
-Stary, idziemy na śniadanie. Głodny jestem.- Wycedził nagle ciemnoskóry chłopak.
Nie chciał dalej siedzieć w tych lochach i smęcić nad jego dzieciństwem. To nie w jego stylu. Nie czekając na odpowiedź kumpla odłożył szklankę na marmurowy stół i wstał. Draco po minucie zamyślenia, poszedł w jego ślady i już chwile później byli w pokoju wspólnym. Jak zawsze ich pojawienie się wywołało wielkie poruszenie wśród uczniów Slytherinu. Przez pobyt Rona w szpitalu Malfoy jest na językach wszystkich, nikt do końca nie wie co się wtedy wydarzyło i ludzie tworzą najróżniejsze historie na ten temat. Niektórzy nawet mówią, że było to zadanie nadane przez Voldemorta jeszcze za życia, inni, że to jest zemsta na rodzinie Weasley, a jeszcze inni, że Draco sam został czarnoksiężnikiem. Nikt nie wpadł, na najprostszą z opcji, co utwierdzało go w przekonaniu, że uczniowie Hogwartu schodzą na psy. Po drodze skrzyczeli kilka dzieciaków za.. w sumie to za nic. Po prostu lubili to robić. To tak jak hobby. W końcu, życiowym mottem Draco było: "Wolę, żeby ludzie zgadzali się ze mną ze strachu niż z przekonania. Przekonania się zmieniają, a strach pozostaje ten sam.", co miało w sobie dużo racji. Nikt z Domu Węża, oprócz jego przyjaciela, nie spróbowałby się mu sprzeciwić. Kochał to, że jest takim królem. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry dzień. Randka z Hermioną była wyśmienita i w końcu mógł ją pocałować, a czekał na to bardzo długo. Ciągle czuł jej gorące usta na swoich zimnych wargach. Te jej ogniste oczy i szalone loki. Zawsze gdy ją widział miał ochotę się na nią rzucić nie zwracając na nic uwagi. Mhm.. Z zamyślenia wyrwało go wejście na Wielką Salę. Jego nogi automatycznie zaprowadziły go do stołu ślizgonów, jednak wzrokiem wodził wśród gryfonów w poszukiwaniu brązowowłosej. Uśmiechnął się łobuzersko gdy tylko ją dojrzał. Również się na niego patrzyła, bardziej onieśmielona i zarumieniona, chłopak w odpowiedzi puścił jej tylko perskie oczko. Co nie umknęło uwadze ciekawskich uczniów, którzy nadal byli zszokowani po balu. Jak zwykle na stole były niezliczone ilości jedzenia, to właśnie lubił w tej szkole. Nigdy nie był głodny, chociaż był bardzo wybredny, zawsze znajdowało się coś co by mu pasowało. Zjadł kilka tostów i jajecznicę. Zerknął na dziewczynę, która właśnie rozmawiała z Harrym, Georgiem i Ginny. Po chwili zaczęła wstawać i iść w stronę wyjścia. Chłopak nie mógł przepuścić tej okazji.
~***~
Hermiona wyszła spod prysznica i czytała książkę na parapecie. Postanowiła, że nie zepsuje sobie humoru kłótnią z Ginny. Nie miała zamiaru ciągle się takim czymś przejmować. To byłoby bez sensu. Przekartkowała następną stronę, jednak i tak nie wiedziała co było na poprzedniej. W tym momencie ostry kant ponownie podrażnił miejsce ukłucia róży, a z palca pociekło kilka kropel krwi. Dziewczyna przeklęła pod nosem i rzuciła przedmiot na łóżko. Pierwszy raz od bardzo dawna, miała dość książek. Wyszła z pomieszczenia na śniadanie, ubrana w szary wełniany sweterek, przeszyty gdzie nie gdzie błyszczącą nitką, czarne, lekko poszarpane rurki i gładkie botki na koturnie tego samego koloru. Zazwyczaj ubierała się skromniej, o ile można nazwać to co ma na sobie w jakimkolwiek sensie odważnym. Niezauważalnie przemknęła przez pokój wspólny, jednak zobaczyła ją ruda, która podbiegła do niej tuż za portretem Grubej Damy. Granger nie chciała znowu wysłuchiwać oskarżeń, zignorowała ją i przyśpieszając kroku poszła w kierunku Wielkiej Sali. Korytarze Hogwartu były jak labirynty, kiedy ktoś ich dobrze nie znał, wredne schody nie raz uprzykrzały im życie. Jednak Ginny dobrze wiedziała jak skrócić sobie drogę. Musiała porozmawiać z przyjaciółką i nie zamierzała odpuścić. Skręciła parę razy w to mniejsze, to większe alejki i złapała brązowowłosą tuż przed wejściem.
-Hermiona czekaj! Nie udawaj, że mnie nie widzisz!- Krzyknęła do koleżanki i złapała za nadgarstek, uniemożliwiając ucieczkę. Dziewczyna się zatrzymała i spojrzała wyzywająco w oczy ryży.
-Ja chcę Cię przeprosić za to co mówiłam rano. Później rozmawiałam z McGonagall i ona wyjaśniła mi, że on Cię wyzywał i.. ja po prostu przepraszam...- Mała Weasley spojrzała na nią błagającym wzrokiem, a cała złość w Hermionie uleciała. Przytuliły się mocno i uśmiechnęły szczerze.
-Nic nie szkodzi, powinnam Ci była sememu powiedzieć.
Weselej już rozmawiając weszły na śniadanie. Granger z zawodem stwierdziła (oczywiście nie na głos), że Draco jeszcze nie ma. Ciągle myślała o ich wczorajszym spotkaniu. Każda komórka jej ciała drżała na wspomnienie o ich pocałunku, To jak delikatnie gładził ją po udzie, zapach jego perfum, który zawracał jej w głowie i te słowa- ,,Jesteś moja", które nieustannie brzmiały w jej głowie. Co on miał na myśli mówiąc je? To, że po prostu jest następną dziewczyną do jego kolekcji? Miała nadzieję, że nie. W zamyśleniu usiadła do stołu i zaczęła jeść, pierwsze co wpadło jej w ręce. Nawet nie wiedziała co sobie nałożyła.George i Harry zaczęli się wygłupiać, z resztą jak zawsze. Rudzielec próbował utrzymać łyżeczkę na nosie, a wybraniec rzucał w niego groszkiem. Dziewczyna nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Kątem oka dostrzegła wchodzącego na sale blondyna. Mimowolnie jej serce, zaczęło szybciej bić. Gdy ich spojrzenia się spotkały, nie mogła powstrzymać się od zarumienienia. Dokończyła tylko, bliżej niezidentyfikowane jedzenie z jej talerza, pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła z Sali.
_________
Przepraszam, ze czekaliście na post i jest taki mhm... nijaki? Obiecuję, że w następnym będzie się więcej działo. :)
Nie chciał dalej siedzieć w tych lochach i smęcić nad jego dzieciństwem. To nie w jego stylu. Nie czekając na odpowiedź kumpla odłożył szklankę na marmurowy stół i wstał. Draco po minucie zamyślenia, poszedł w jego ślady i już chwile później byli w pokoju wspólnym. Jak zawsze ich pojawienie się wywołało wielkie poruszenie wśród uczniów Slytherinu. Przez pobyt Rona w szpitalu Malfoy jest na językach wszystkich, nikt do końca nie wie co się wtedy wydarzyło i ludzie tworzą najróżniejsze historie na ten temat. Niektórzy nawet mówią, że było to zadanie nadane przez Voldemorta jeszcze za życia, inni, że to jest zemsta na rodzinie Weasley, a jeszcze inni, że Draco sam został czarnoksiężnikiem. Nikt nie wpadł, na najprostszą z opcji, co utwierdzało go w przekonaniu, że uczniowie Hogwartu schodzą na psy. Po drodze skrzyczeli kilka dzieciaków za.. w sumie to za nic. Po prostu lubili to robić. To tak jak hobby. W końcu, życiowym mottem Draco było: "Wolę, żeby ludzie zgadzali się ze mną ze strachu niż z przekonania. Przekonania się zmieniają, a strach pozostaje ten sam.", co miało w sobie dużo racji. Nikt z Domu Węża, oprócz jego przyjaciela, nie spróbowałby się mu sprzeciwić. Kochał to, że jest takim królem. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry dzień. Randka z Hermioną była wyśmienita i w końcu mógł ją pocałować, a czekał na to bardzo długo. Ciągle czuł jej gorące usta na swoich zimnych wargach. Te jej ogniste oczy i szalone loki. Zawsze gdy ją widział miał ochotę się na nią rzucić nie zwracając na nic uwagi. Mhm.. Z zamyślenia wyrwało go wejście na Wielką Salę. Jego nogi automatycznie zaprowadziły go do stołu ślizgonów, jednak wzrokiem wodził wśród gryfonów w poszukiwaniu brązowowłosej. Uśmiechnął się łobuzersko gdy tylko ją dojrzał. Również się na niego patrzyła, bardziej onieśmielona i zarumieniona, chłopak w odpowiedzi puścił jej tylko perskie oczko. Co nie umknęło uwadze ciekawskich uczniów, którzy nadal byli zszokowani po balu. Jak zwykle na stole były niezliczone ilości jedzenia, to właśnie lubił w tej szkole. Nigdy nie był głodny, chociaż był bardzo wybredny, zawsze znajdowało się coś co by mu pasowało. Zjadł kilka tostów i jajecznicę. Zerknął na dziewczynę, która właśnie rozmawiała z Harrym, Georgiem i Ginny. Po chwili zaczęła wstawać i iść w stronę wyjścia. Chłopak nie mógł przepuścić tej okazji.
~***~
Hermiona wyszła spod prysznica i czytała książkę na parapecie. Postanowiła, że nie zepsuje sobie humoru kłótnią z Ginny. Nie miała zamiaru ciągle się takim czymś przejmować. To byłoby bez sensu. Przekartkowała następną stronę, jednak i tak nie wiedziała co było na poprzedniej. W tym momencie ostry kant ponownie podrażnił miejsce ukłucia róży, a z palca pociekło kilka kropel krwi. Dziewczyna przeklęła pod nosem i rzuciła przedmiot na łóżko. Pierwszy raz od bardzo dawna, miała dość książek. Wyszła z pomieszczenia na śniadanie, ubrana w szary wełniany sweterek, przeszyty gdzie nie gdzie błyszczącą nitką, czarne, lekko poszarpane rurki i gładkie botki na koturnie tego samego koloru. Zazwyczaj ubierała się skromniej, o ile można nazwać to co ma na sobie w jakimkolwiek sensie odważnym. Niezauważalnie przemknęła przez pokój wspólny, jednak zobaczyła ją ruda, która podbiegła do niej tuż za portretem Grubej Damy. Granger nie chciała znowu wysłuchiwać oskarżeń, zignorowała ją i przyśpieszając kroku poszła w kierunku Wielkiej Sali. Korytarze Hogwartu były jak labirynty, kiedy ktoś ich dobrze nie znał, wredne schody nie raz uprzykrzały im życie. Jednak Ginny dobrze wiedziała jak skrócić sobie drogę. Musiała porozmawiać z przyjaciółką i nie zamierzała odpuścić. Skręciła parę razy w to mniejsze, to większe alejki i złapała brązowowłosą tuż przed wejściem.
-Hermiona czekaj! Nie udawaj, że mnie nie widzisz!- Krzyknęła do koleżanki i złapała za nadgarstek, uniemożliwiając ucieczkę. Dziewczyna się zatrzymała i spojrzała wyzywająco w oczy ryży.
-Ja chcę Cię przeprosić za to co mówiłam rano. Później rozmawiałam z McGonagall i ona wyjaśniła mi, że on Cię wyzywał i.. ja po prostu przepraszam...- Mała Weasley spojrzała na nią błagającym wzrokiem, a cała złość w Hermionie uleciała. Przytuliły się mocno i uśmiechnęły szczerze.
-Nic nie szkodzi, powinnam Ci była sememu powiedzieć.
Weselej już rozmawiając weszły na śniadanie. Granger z zawodem stwierdziła (oczywiście nie na głos), że Draco jeszcze nie ma. Ciągle myślała o ich wczorajszym spotkaniu. Każda komórka jej ciała drżała na wspomnienie o ich pocałunku, To jak delikatnie gładził ją po udzie, zapach jego perfum, który zawracał jej w głowie i te słowa- ,,Jesteś moja", które nieustannie brzmiały w jej głowie. Co on miał na myśli mówiąc je? To, że po prostu jest następną dziewczyną do jego kolekcji? Miała nadzieję, że nie. W zamyśleniu usiadła do stołu i zaczęła jeść, pierwsze co wpadło jej w ręce. Nawet nie wiedziała co sobie nałożyła.George i Harry zaczęli się wygłupiać, z resztą jak zawsze. Rudzielec próbował utrzymać łyżeczkę na nosie, a wybraniec rzucał w niego groszkiem. Dziewczyna nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Kątem oka dostrzegła wchodzącego na sale blondyna. Mimowolnie jej serce, zaczęło szybciej bić. Gdy ich spojrzenia się spotkały, nie mogła powstrzymać się od zarumienienia. Dokończyła tylko, bliżej niezidentyfikowane jedzenie z jej talerza, pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła z Sali.
_________
Przepraszam, ze czekaliście na post i jest taki mhm... nijaki? Obiecuję, że w następnym będzie się więcej działo. :)
Super rozdział jak zwykle zresztą ;)
OdpowiedzUsuńHab uwielbiam twojego bloga, wręcz kocham!
Nigdy ale to przenigdy mi się nie znudzi :D
Czekam na kolejny rozdział :p
Pozdrawiam M.
I co się stało jak się spotkali no?
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział prooooooszę jak najszybciej <3
Cudny :) Już nieumiem się doczekać co będzie w kolejnym rozdziale. Dawaj go szybko
OdpowiedzUsuńsuper ;) myslę że nie doczekam się do następnego rozdziału ...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, nawet jeśli nie ma w nim żadnej akcji, ale był potrzebny moim zdaniem ;) Jak zwykle cudny, matko uwielbiam tego bloga i chyba nic tego nie zmieni *.* Czekam na następną notkę i jakąś akcję xd Haha xd rozwala mnie zachowanie Harry'ego i George'a xd Takie dzieci, ale właśnie za to ich lubie :p I bardzo się cieszę, że nie skłóciłam Ginny z Hermioną. Bardzo cenię sobie ich przyjaźń w opowiadaniach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny i czasu
Sheireen ♥
skłóciłaś* :D
UsuńCieszę się, że tak bardzo podoba Ci się mój blog :P Co do G i H, to chciałam was tylko trochę postraszyć ;P Mam nadzieję, ze spodoba wam się następny post, bo dodałam, w nim więcej akcji :P
UsuńUwielbiam Twojego bloga. Bardzo fajnie mi się go czyta. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga :))) Dawaj kolejną notkę!
OdpowiedzUsuńN.
Oczekuję, a wręcz żądam kolejnej notki już!!!!
OdpowiedzUsuńJesteś okrutna...
Czekam z niecierpliwością,
Pozdrawiam,
Moni :)